Shoot The Bull - 3 on 3 Classic Shoot The Bull - 3 on 3 Classic
5-6 sierpień 2000, Chicago, Illinois, USA

W pierwszy weekend sierpnia pod patronatem Chicago Bulls odbył się turniej koszykówki Shoot The Bull - 3 on 3 Classic (w skrócie STB). Każdy mógł wziąć w nim udział. Oczywiście pod warunkiem zebrania jeszcze 3 znajomych i zapłacenia 110 dolarów (opłata rejestracyjna za jeden zespół). Umiejętność gry w koszykówkę, płeć i wiek nie miały dużego znaczenia. Organizatorzy turnieju stworzyli 12 kategorii, w których trwały zmagania o pierwsze miejsce. Od "UnbelievaBull" dla wschodzących gwiazd koszykówki (w grupach wiekowych 12-17 i 18-20), przez "MemoraBull" dla graczy m.in. ze szkół średnich, do "IncrediBull" dla zawodników grających na uczelniach lub zawodowo. Była też kategoria dla 40-latków ("RemarkaBull") i ludzi od pięćdziesiątki wzwyż ("EnduraBull"). Nie zapomniano także o zespołach damsko-męskich ("MixaBull"), zawodnikach "wysokich inaczej" ("MeasuraBull") i poruszających się na wózkach inwalidzkich ("WheelchairBulls"). Swoją kategorię "Chicago Sun-Times Corporate Challenge" mieli też reprezentanci chicagowskich przedsiębiorstw.

Turniej STB 2000 odbywał się w Grand Parku w samym sercu chicagowskiego Downtown. Dziesiątki jednokoszowych boisk, a na nich setki zawodników grających w kosza.......

Rozgrywki finałowe podczas STB 2000
Finał zespołów "do 17 lat". Wygrał Rambo Squad (w żółtych koszulkach)

Byłem świadkiem tylko kilku rozgrywek półfinałowych i finałowych rozgrywanych drugiego dnia turnieju. Będąc w kraju koszykówki, w mieście o takich wielkich tradycjach liczyłem, że zobaczę zawody stojące przynajmniej na dobrym poziomie. Niestety..... bardzo się zawiodłem. Żadna drużyna, czy kobieca, czy męska, czy złożona z czarnych zawodników czy też z białych nie pokazała nic nadzwyczajnego. Zwykła "podwórkowa" koszykówka grana na bardzo małej skuteczności (i to bardzo małej !!!). Naprawdę bardzo się zawiodłem - szczególnie rozgrywkami finałowymi w grupie półzawodowych graczy. Wyszło na to, że "dzieciaki" do 17 lat grają lepiej :-).

Bardzo niepokojące jest to, że ważniejsze od grania koszykówki stają się różnego rodzaju popisy i usilne próby zadziwienia publiczności. Kilka spotkań przypominało występy cyrkowe, pełne "akrobatycznych" zagrań. Widziałem dziesiątki naśladowców młodego Jasona Williamsa podających łokciami, za głową itd. Nie mam nic przeciwko takim zagraniom - pod warunkiem, ze są skuteczne..... a nie lądują w trybunach (a zagrania na STB najczęściej lądowały w trybunach lub w innych niezamierzonych miejscach) ! Coraz więcej graczy zapomina czym jest koszykówka. Skuteczna gra nie jest ważna. Szkoda.... ale przecież to nie wina tych młodych zawodników - przykład idzie "z góry" (czytaj NBA).

Cóż... może jestem zbyt wymagający ? Jednak wszystko wskazuje na to, ze u nas grają znacznie lepiej !

Turniej STB uznałbym za stratę czasu, gdyby nie dwie rzeczy: konkurs wsadów i obecność kilku gwiazd z Chicago Bulls.
Po pierwsze konkurs wsadów (konkurs rzutów za 3 pozostawię bez komentarza). Za sprawą kilku zawodników Konkurs Wsadów był świetny. Były power jam'y jedną i dwoma rękoma, windmill jam'y, dunki prawie z linii rzutów osobistych, 270-ątki i 360-ątki. Były też wsady bardziej urozmaicone, gdzie zawodnik wykorzystywał różne przeszkody np. maskotkę Bulls, czy grupkę ośmiu dzieciaków.
Sporo było nieudanych prób wsadów. Ale to i tak nie miało większego znaczenia, bo w konkursie liczyło się tylko 4-5 zawodników, reszta sporo odstawała. Nie, źle pisze... tak naprawdę od początku konkursu było wiadomo, że walka o trofeum odbędzie się między "przystojniejszym bratem Scottiego Pippena" i jednym niewysokim "białasem" (przepraszam w/w panów, ale niestety nie dysponuję ich nazwiskami). To co prezentowali było niesamowite ! Niejednej osobie na widowni opadła szczena.

Wsad tyłem do kosza
Wsad tyłem do kosza
 
Wsad nad ósemką kucających dzieci
"Przystojniejszy brat Scottiego Pippena"
robi wsad nad ósemką kucających dzieci !!!

W rundzie półfinałowej "przystojniejszy brat Scottiego Pippena" (tą ksywkę nadał mu gość komentujący całą imprezę) wsadził piłkę ponad 8-ką kucających dzieci. Białas zadziwił wszystkich wsadem nad zgiętym Bennym, później drugim wsadem nad rzędem 5 krzeseł, na których siedzieli inni zawodnicy Na szczęście nikt nie zginał. W rundzie finałowej, do której zakwalifikowali się wspomniani zrezygnowano z wszelkich gadżetów. Tylko zawodnik i kosz. Ostatecznie wygrał Scottie Pippen, bo jego przeciwnikowi nie udała się próba wsadzenia piłki do kosza.

Wyczyny zawodników oceniało jury w składzie B.J. Armstrong, John Paxson i Michael Ruffin
Wyczyny zawodników oceniało jury w składzie B.J. Armstrong, John Paxson i Michael Ruffin.
Na zdjęciu: trzy "10" za wsad "przystojniejszego brata Scottiego Pippena" (po prawej)

No i najważniejsze.... wyczyny zawodników oceniało jury w składzie: B.J. Armstrong, John Paxson i Michael Ruffin. Dwóch pierwszych chyba nie trzeba przedstawiać. W przypadku Michaela Ruffina wiele osób zada sobie pytanie "co to za jeden ?". Odpowiadam: to zawodnik obecnych Byczków, wybrany przez Chicago z numerem 32 w drugiej rundzie draftu 1999. Ze sław był obecny również Bob Love, czyli Michael Jordan lat siedemdziesiątych w zespole Bulls (w Bykach grał w latach 1968-76). Gdyby nie MJ, Bob Love byłby do dzisiaj posiadaczem większości rekordów klubowych.
Sama świadomość, że widzę na żywo zawodników, którzy niedawno tworzyli historię, przez których zarywałem nocki..... to było coś wielkiego. Od razu było wiadomo, że trzeba do nich jakość dotrzeć..... uścisnąć dłoń, zagadać, zrobić zdjęcie, poprosić o autograf...... czy wręcz zerwać kawałek ich garderoby ;-)))). Taaaak..... prawdziwi fani maja coś z głową :-)))

Okazało się, że nie będzie z tym problemów (może z wyjątkiem zrywania garderoby). Praktycznie każdy kto chciał mógł sobie zrobić z nimi zdjęcie, czy dostać autograf. Od fanów nie mogły się opędzić również maskotki Bulls - Benny i Da Bull. Stałem się więc posiadaczem zdjęć z BJ Armstrongiem, Johnem Paxsonem i maskotkami oraz autografów BJ'a, Paxsona, Love'a i Ruffin'a.

Autograf Johna Paxsona
Autograf Johna Paxsona
Autograf BJ Armstronga
Autograf BJ Armstronga
Autograf Boba Love
Autograf Boba Love: "Bob Love #10 Bull"

Żałuje tylko, że z tego wszystkiego zapomniałem zrobić zdjęcie z Bobem Love. Niestety nie zdobyłem też numeru telefonicznego Kim Keller (obecna przez chwilę na turnieju czarnoskóra piękność odpowiedzialna, z tego co pamiętam, za choreografię w Lovabulls).

To był bardzo ciekawy dzień, pełen niesamowitych wrażeń i zdobyczy. Jeszcze tylko dorwać Michaela i można było wracać do Polski ;-)

---------------
<< poprzednia | następna strona >>
<< << powrót
---------------